czwartek, 7 sierpnia 2014

Ulubieńcy lipca!

Hej dziewczyny!
Postanowiła wprowadzić na swojego bloga ulubieńców miesiąca. Nie wiem, czy będą się oni pojawiać regularnie, bo nie zmieniam co miesiąc kosmetyków, a nie wszystkie nowości zasługują na takie miano. Na pierwszych ulubieńców ciężko było mi się zdecydować, bo chciałabym Wam pokazać połowę moich kosmetyków, ale po dłuższym zastanowieniu wyodrębniłam te, które najczęściej używałam w tym miesiącu, sprawiły mi największą radość i spełniły moje wymagania estetyczne.
Tak oto powstała moja lipcowa siódemka wspaniałych:
Zacznę od kolorówki, a dokładniej od bronzera Egypt Wonder Sport Duo. Był to prezent i nie wiem, czy można go dostać stacjonarnie. Wydaje mi się, że nie. Cena... Byłam w wielkim szoku, gdy wyszukałam cenę w internecie, wynosi ona ok. 90 zł! Ale po wielokrotnym użyciu już wiem za co musimy tak słono zapłacić :)
Po otwarciu wyłania nam się podwójny bronzer w przepięknych chłodnych odcieniach. Na nim wytłoczone logo firmy. Przyznam, że wygląda to bardzo ładnie i ekskluzywnie. Ale nie w tym rzecz. Bronzery mają świetne kolory, zero drobinek, nakłada się je bajecznie, nie robią plam i utrzymują się przez cały dzień. Ja jako bladzioch oświadczam, że znalazłam idealny jasny bronzer dla mnie. Świetnie się też sprawdzają razem podczas konturowania.
Ahh Mary-Lou... Tak, kupiłam to cudo i kieszeń mnie bolała dopóki nie spróbowałam, no bo potem była już wielka miłość, a miłość wszystko wybacza :P nawet te 67 zł. Wiem, że na zdjęciu nie widać mocy tego rozświetlacza, ale możecie mi wierzyć, efekt jest piękny. Rozświetlacz tworzy taflę, która wygląda bardzo naturalnie, gdy nałożymy cienką warstwę. Możemy nałożyć też więcej produktu, ale to raczej na baaardzo specjalne okazje ;) Produkt jest bardzo drobno zmielony, nie wygląda jak brokat. Bardzo ładny efekt tworzy w słońcu. Jeśli jesteście fankami rozświetlenia, to uważam, że warto posiadać The Balm Mary-Lou Manizer.
Kolejny wielki ulubieniec! Lovely Curling Pump Up Mascara. Dla odmiany - bardzo tani. Koszt to ok. 9 zł. Dorównał mojemu ukochanemu MF 2000 Calorie, jeśli go nie przebił ;) Maska ma sylikonową szczoteczkę w kształcie banana, czyli dokładnie to czego do tej pory nienawidziłam. Ale kobieta zmienną jest. Maska działa cudownie! Jest intensywnie czarna, pogrubia rzęsy, wydłuża i podkręca! Tak, utrzymuje podkręcenie. Muszę podkreślić, że ja zawsze nakładam dwie warstwy. Szczotka idealnie wpasowuje się w kształt oka, jestem nią w stanie dokładnie wytuszować każdą rzęsę. Uwielbiam!
Przejdźmy do pielęgnacji, a tu Sylveco odżywcza pomadka z peelingiem. Odkąd wypróbowałam pomadki Sylveco (pierwsza była cynamonowa) uznałam, że nigdy nie wrócę do Nivei, Carmexów i innych drogeryjnych pomadek. To jest odżywienie! Moje usta nigdy nie były tak miękkie i gładkie. Ta pomadka pachnie migdałami z cukrem, przepięknie. A peelinguje, dla tego, że na prawdę ten cukier ma :) Byście uwierzyły w fakty, a nie tylko moje słowa, oto skład: olej sojowy, wosk pszczeli, olej z wiesiołka, cukier trzcinowy, lanolina, masło kakaowe, masło karite, betulina, wosk carnauba, olejek z gorzkich migdałów. Sama natura :) A ja to sobie cienię. Jak już o cenie mowa to od 9 do 11 zł, w zależności od miejsca.
Olejek z drzewa herbacianego. Kolejny cud natury, który leczy moją twarz z niedoskonałości. Mój akurat z The Body Shop bo był w promocji, ale marka nie jest istotna. Olejek ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne i przeciw wirusowe, normalizuje pracę gruczołów łojowych, działa ściągająco i regenerująco, odświeża i skutecznie pozbawia zanieczyszczeń nie wysuszając przy tym. Stosowany w leczeniu trądziku, łojotoku, łupieżu. Chyba nie muszę nic dodawać... Produkt broni się sam! Do najtańszych nie należy, ale jest wydajny, używamy dosłownie odrobiny.
Lato w pełni, mam nadzieję, że i Wy pamiętaliście o filtrach ;) ja szukałam zastępcy dla matującego filtra z Vichy, na którym strasznie ważył mi się podkład. Znalazłam - La Roche-Posay Anthelios XL SPF 50+. Jest dla mnie idealny, łatwo się rozprowadza, nie roluje się, delikatnie bieli, ale mi to nie przeszkadza. Świetnie nadaje się pod podkład. Dobrze chroni, moja twarz jest tylko odrobinę ciemniejsza i to raczej dla tego, że kilka razy zapomniałam go nałożyć. Nie matowi tak jak Vichy, ale się nie świeci. Mat jest minimalny. Jedynym wielkim minusem jest cena... Ja kupiłam go w promocji za 59,99 zł w Superpharm, ale wszyscy dobrze znamy przeceny w tej drogerii :P If you know what I mean... W internecie możemy znaleźć go w cenie 60-70 zł.
Ten żel-krem jest świetny, ale ze względu na cenę, będę szukać dalej.
Ostatni ulubieniec to woda termalna Uriage. Znacie już ten produkt? Może dla niektórych brzmi dziwnie - poco komu woda w sprayu? Jednak woda termalna ma raczej niewiele wspólnego ze zwykłą kranówą. Ma ona działanie nawilżające, koi podrażnienia, idealna dla skór suchych, wrażliwych, skłonnych do podrażnień. Świetnie się sprawdza w upały, przy opalaniu, nie tylko ze względu na odświeżenie, ale właśnie na właściwości. U mnie sprawdza się wspaniale, ale jak ktoś słusznie zauważył - często zauważamy dobroczynne właściwości wody termalnej, dopiero gdy przestaniemy jej używać ;) Ja polecam Wam Uriage, jest niedroga (ja za 300 ml płacę ok 29 zł online) i nie trzeba jej osuszać.
To już wszyscy moi ulubieńcy lipca. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ta seria. Pamiętajcie, że produkty, które tu pokazuję to nie wszyscy moi ulubieńcy, a jeśli jakiś produkt nie pojawi się w następnych, to nie znaczy, że już go nie polecam ;) Za każdym razem będę się starała pokazać coś innego, ale nie wymuszonego.
Jeśli podoba Wam się ten pomysł, to oczekujcie kolejnych ulubieńców już za miesiąc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz