Hej Dziewczyny! :)
Używałyście już produktów Rimmel z serii Scandaleyes? Ja swoje kupiłam na ostatniej przecenie -40% w Rossmannie, czyli jakoś w listopadzie. Mam już swoje zdanie na ich temat i chcę się nim z Wami podzielić.
Zacznę od tuszu Rimmel Scandaleyes Retro Glam. Opis producenta głosi:
Czas na optycznie większe oczy i efekt sztucznych rzęs.
Lata 60 powracają w pełnym rozkwicie z pełniejszym i szeroko otwartym spojrzeniem. Z zaokrągleniami w odpowiednich miejscach, szczoteczka maskary Scandaleyes Retro Glam w kształcie klepsydry przypominająca linię rzęs, podnosi je i nadając im odważnego looku szeroko otwartych oczu. Unikalny kształt szczoteczki został tak zaprojektowany, aby uchwycić nawet najmniejsze rzęsy, zapewniając im wyjątkową objętość bez irytujących grudek. Tajemnica maskary ScandalEyes Retro Glam to połączenie najnowszej szczoteczki z formułą, która idealnie z nią współgra.
Jeśli chodzi o stronę techniczną tuszu, to:
- zawiera 12 ml produktu
- występuje tylko w kolorze czarnym
- zapłacimy za niego ok. 26,90 zł bez promocji
- szczoteczka, jak na zdjęciu powyżej i w opisie, dość spora, więc przy małych oczach może stanowić problem. Nie jest sylikonowa
- działa najlepiej po ok. 2 tygodniach od pierwszego użycia, gdy lekko zgęstnieje
Plusy:
- na pewno widoczne wydłużenie
- podkręcenie rzęs
- szczoteczka nabiera odpowiednią ilość produktu
- nie kruszy się i nie odbija na powiekach
- trzyma się cały dzień
- szczoteczka nie jest sylikonowa (kwestia gustu)
- trzyma świeżość - mam ją cztery miesiące i jest jak nowa
- ładna, głęboka czerń
Minusy:
- nie zauważyłam pogrubienia... duuuży minus jak dla mnie
- nie rozczesuje rzęs tak, jakbym sobie tego życzyła. Trzeba uważać, by ich nie posklejać
- duża szczotka, łatwo się nią ubrudzić, sprawi problem przy małych oczach
- trochę to dziwne, ale czasem nie chce pomalować rzęs :P mam taki problem w zewnętrznych kącikach, mogę maziać i maziać i nic... tylko je koloruje
- tworzy gródki - trzeba bardzo uważać by uniknąć tego efektu
Tak wyglądają moje rzęsy bez tuszu. Są dość jasne, średnio gęste, ale całkiem długie, czego bez tuszu nie widać (długość zawdzięczam olejkowi rycynowemu, który strasznie polecam!)
Zdjęcie po lewej: jedna warstwa tuszu na górnych rzęsach
Zdjęcie po prawej: dwie warstwy tuszu na górnych rzęsach i jedna na dolnych
(nie pomalowałam oka, żeby nie zakłucać efektu, jaki daje tusz)
A oto pełny efekt. Możecie ocenić to sami. Przyznam, że poprzeczka była postawiona na prawdę wysoko, przez mój tusz życia MaxFactor 2000 Calorie ten ze złotymi ornamentami. Więc, czy kupiłabym go ponownie? Nie. Dla tego, że nie przebił mojego ulubieńca i przede wszystkim kształt szczoteczki, którego szczerze nienawidzę... Mocne słowa :P Ale wolę klasyczny kształt. Jednak nie uważam tego tuszu za zły produkt. Przy odrobinie wprawy i umiarkowaniu w nabieraniu maskary, możemy uzyskać całkiem ładny efekt :)
(postaram się niedługo zrobić recenzję tuszu MF 2000 Calorie, wtedy najlepiej zobaczycie, jakiego efektu oczekuję od maskary)
Przejdźmy do eyelinera. Co mówi producent:
Nowy eyeliner Micro nada twojemu spojrzeniu, jeszcze więcej kobiecości.
Sekretem tego produktu jest ultra cienki aplikator, który pod pełną kontrolą pozwala narysować bardzo precyzyjną i cienką kreskę.
Opis krótki i konkretny, i myślę, że mogę się z nim zgodzić. Ale dodam jeszcze coś od siebie ;)
Po pierwsze - nie pomylcie go z jego drugą wersją!!! Jest dostępny z końcówką ściętą, jak w markerze, ale opakowanie na pierwszy rzut oka nie różni się niczym, więc łatwo je pomylić.
Ja mam tylko ten super cienki. Także kupiony w listopadzie.
Strona techniczna:
- dostępny w dwóch wersjach, z cieńszą lub grubszą końcówką
- koszt ok. 24 zł
- występuje tylko w kolorze czarnym
Plusy:
- super cienka i precyzyjna końcówka
- bardzo wygodnie się nim rysuje, dzięki temu, że jest w pisaku (kwestia gustu)
- ładna, głęboka czerń
- nie kruszy się
- nie odbija na powiece
Minusy:
- nie jestem przekonana o jego wydajności (używam go na zmianę z innym eyelinerem)
- po 3 miesiącach końcówka zaczyna 'więdnąć' co utrudnia aplikację
- ponoć ma być wodoodporny - chyba nie do końca... ale jeśli go nie dotkniemy to jest szansa, że przetrwa :P (tylko, czy tego oczekujemy od wodoodpornych produktów?)
- po kilku tygodniach użytkowania stawał się coraz mniej intensywny
Zdjęcie po lewej: Tak prezentuje się końcówka. Super precyzyjna ;)
Zdjęcie po prawej: Kreski na zdjęciu namalowane są eyelinerem po ok. 3 miesiącach, ze 'zwiędniętą końcówką'. Widać, że nie są precyzyjne i super czarne. Ale to tylko zdjęcie tego co się z nim dzieje po czasie. Na początku jest super czarny i super precyzyjny (zdjęć z początku nie mam, bo nie wiedziałam, ze będą mi potrzebne na bloga, którego założę :P)
Podsumowując: Z eyelinera jestem bardzo zadowolona. Łatwość z jaką przychodzi mi namalowanie kresek jest satysfakcjonująca. Często jest na promocji. Teraz mam zamiar wypróbować jeszcze inny eyeliner w pisaku i tylko dla tego się na niego zdecyduję. Ale jeśli tamten mnie nie zadowoli wystarczająco, to wrócę do tego :)
Znacie już moje zdanie, mam nadzieje, że pomoże Wam ono przy zakupach kosmetycznych.