Hej :)
Mieli być ulubieńcy sierpnia, ale jako że wakacje dobiegły końca, postanowiłam przygotować dla Was ulubieńców lata, czyli kosmetyki, które świetnie sprawdziły mi się o tej porze roku. Nie będę tu mówić o kolorowych lakierach, pomadkach, tylko postaram się skupić na pielęgnacji. Może w przyszłym roku ten post pomoże Wam zdecydować, na co postawić w Waszej letniej pielęgnacji.
Woda termalna Uriage. Pojawiła się w poprzednich ulubieńcach <klik!>, więc nie będę się na jej temat długo rozwodzić. Łączy przyjemne z pożytecznym, czyli nawilżenie z orzeźwieniem i ochłodzeniem :) a czego nam latem bardziej do szczęścia potrzeba?
La Roche-Posay Anthelios XL SPF 50+, czyli filtr do twarzy. Ten produkt także pojawił się w ostatnich ulubieńcach <klik!>, więc szybko: chroni skórę przed promieniami UVB i UVA, świetnie sprawdził się pod makijażem, nie powodował ważenia się. Pozostawiał biały film, ale dla mnie to nie problem.
Skoro już o filtrach to kolejny z rodziny La Roche+Posay Anthelios XL SPF 50+. Produkt ma postać suchego olejku, który nie pozostawia białego filmu, jednak daje uczucie tłustości. Miałam problem ze stosowaniem go na karku, ponieważ tłuścił włosy. Produkt nadaje się do stosowania zarówno na ciało, jak i na twarz, jednak ja bałam się zapychania ze względu na parafinę w składzie. Mimo wszystko wolę tą jego tłustość niż brudzenie na biało, zważywszy na to, że moja garderoba jest w większości czarna. Posiada ochronę SPF 50+ (UVB), PDD 35 (UVA). Zwracajcie szczególną uwagę na to, czy Wasz filtr przeciwsłoneczny posiada ten drugi współczynnik, ponieważ chroni on przed promieniami UVA. To one przenikają przez naskórek, powodują powstawanie wolnych rodników, a w konsekwencji pojawiania się zmarszczek, alergii słonecznej, zaburzeń pigmentacji, a nawet raka skóry. Ale o tym może stworzę osobny post, bo temat jest moim zdaniem ważny.
Olejek rycynowy. Dla czego? Mało kto lubi w upalne dni paradować w pełnym makijażu. Czasem mamy ochotę na totalny minimalizm, a wtedy piękne, długie i gęste rzęsy robią świetną robotę! To samo tyczy się brwi, które u mnie są dość rzadkie. Co prawda, ja swoją przygodę z olejkiem rycynowym zaczęłam już jakieś pół roku temu, a nie ukrywajmy, by zobaczyć efekty jego działania potrzeba cierpliwości. Jednak teraz jestem zachwycona moimi brwiami i rzęsami, rosną jak na drożdżach. Ba! Jak na sterydach :P i w wakacje pięknie mi się odwdzięczyły robiąc robotę za cały makijaż.
Sephorah Body Sparkle Oil, czyli olejek do ciała o nieziemskim zapachu czekoladowego toffi. Pachnie nieziemsko, nawilża, daje delikatny brązowy kolor, który jest idealny dla moich ekstremalnie bladych nóg. Łatwo się go rozsmarowuje i nie zostawia smug w przeciwieństwie do samoopalacza. Posiada on małe drobinki, które pięknie rozświetlają ciało, jednak jeśli jesteście przeciwnikami brokatu w kosmetykach, może nie przypaść Wam do gustu.
Cetaphil MD Dermoprotektor, balsam do twarzy i ciała. Produkt o gigantycznej pojemności 250 ml, o ile stosujemy go tylko do okolic twarzy, szyi i dekoltu. Jest przeznaczony do skóry wrażliwej lub suchej, jednak ja z powodzeniem stosuję go od lat, do swojej mieszanej cery. Jest niesamowicie lekki, ma formę emulsji, ale doskonale nawilża i pomaga to nawilżenie utrzymać. Dodatkowo nie zawiera składników drażniących ani zapachowych, nie jest też komedogenny. Świetnie sprawdza mi się przez cały rok i stanowi idealną bazę pod makijaż.
Na koniec moje totalne basic'i jeśli chodzi o wakacyjną kosmetyczkę. Mogą wydawać się głupie, oczywiste, ale zawsze w razie 'wypadku' okazują się niesamowicie przydatne i tylko ja je posiadam...
Chusteczki nawilżające, u mnie akurat Babydream z Rossmanna, ale marka jest tu mało istotna. Świetne zawsze i wszędzie! Na brudne ręce, przed, czy po jedzeniu, do odświeżenia, ochłodzenia... Na wszystko. Takie proste, a cieszy :)
Parasol. Nie macie pojęcia ile razy w życiu usłyszałam 'Ej, nie pada!' :P hehe, żartownisiów nie brakło. Jednak kiedy inni smażyli się w największy, południowy skwar, jak spokojnie przeczekałam ten czas bez poparzeń i bólu głowy, czy nawet udaru, pod moim parasolem. No nie lubimy się ze słońcem...
Kolejna rzecz to rada dla wielbicieli opalenizny. W celu przedłużenia trwałości opalenizny radzę regularnie stosować peeling do ciała i nawilżać ciało. Niestety nie mogę Wam nic polecić peelingu, bo nic mnie nie zachwyciło. Jeśli chodzi o nawilżenie to, jeśli nie boicie się tłustości na skórze, polecam olej kokosowy nierafinowany. Cudownie nawilża! Ja nakładam go na wilgotną skórę po prysznicu, wystarczy minimalna ilość.
Ostatnia rzecz, to już tylko (mam nadzieję zbędne!) przypomnienie - WODA. Możecie zapomnieć wszystkiego, ale nie wody. Raczenie się słodkimi napojami działa tylko na krótką metę, a cukier wzmaga nasze pragnienie. Uzupełnianie płynów w upały jest ogromnie ważne, bo wraz z potem tracimy wodę i minerały. Wybierajcie wody mineralne, nie źródlane. Jak nazwa wskazuje, zawierają one dużą ilość minerałów, które możemy w łatwy sposób dostarczyć organizmowi. Ja polecam Muszynę :)
To już koniec na dziś. Mam nadzieję, że skorzystacie z tych rad w przyszłym roku.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz