Zaczynamy!
Na oko nakładamam wcześniej bazę pod cienie (u mnie to Paint Pot z MAC), pod oczy korektor (ze SkinFood). Całość lekko utrwalam pudrem (z Kryolan). Kiedy chcemy wyglądać dobrze, prze cały dzień, wieczór czy noc, musimy pamiętać o dobrej bazie, która zapobiegnie rolowaniu się cieni.
Szaro-brązowym cieniem zaznaczyłam załamanie na górnej powiece, dokładnie go rozcierając. Tym samym cieniem podkreśliłam dolną powiekę do 1/3 jej długości zaczynając od zewnętrznego kącika.
Na linię wodną nakładam białą lub cielistą kredkę, a wewnętrzny kącik dodatkowo podkreślam srebrną kredką i rozcieram ją w kierunku środka dolnej powieki.
Na koniec tuszuję rzęsy (MaxFactor 2000 calorie), brwi podkreślam brązowym cieniem z paletki do brwi Cartice (możecie to zrobić innym ulubionym produktem - ważne, aby nie miał w sobie pomarańczowych tonów). Pod brwiami nakładam beżowy, matowy cień, co dodatkowo 'otworzy' oko.
Usta precyzyjnie obrysowuję kredką i nakładam na nie czerwoną pomadkę, a jasnym, matowym cieniem delikatnie obrysowuję ich zewnętrzny kontur. Dzięki temu będą wyglądały na bardziej pełne :)
Pozostało tylko wykonturować twarz brązerem, nałożyć róż i rozświetlacz.
Podoba Wam się ten rodzaj makijażu? Dla mnie jest on niezawodny nie tylko w walentynki, ale zawsze, gdy chce wyglądać kobieco. Jest też najlepszym rozwiązaniem, gdy nie możemy się zdecydować, jak się pomalować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz